Forumowy Rajd Rowerowy 13 maja
Niedziela, 13 maja 2012
· Komentarze(3)
Dzisiaj od samego rana pogoda nie napawała entuzjazmem.
Ale po kolei: obudził mnie po 9 Dawid prosząc o prognozę pogody, więc podesłałem. Miało nie padać i tak też się utrzymywało. Następnie zadzwonił przed 10 Stefan z pytaniem, czy już wyruszyłem, bo chciał, żebym mu zajrzał w rower. Kiedy zobaczyłem, jakim szrotem Stefan chce z nami jechać, z łezką w oku wyciągnąłem mu z garażu lśniący, piękny czerwony MTB panterki. Potem to już ryczałem, jak go odbierałem, ale do rzeczy.
Hakę Stefana schowałem do garażu, umówiłem się, że 5zł za dzień przechowania tego złoma oraz za każdy kilometr na rowerze panterki płaci 80gr. Podjechaliśmy pod Sedal, po drodze zgarniając mistera MASAKRĘ. Za chwilę dojechał Jaro i Dawid. Kitor po regulacji (jak się później okaże lichej jednak) swoich przerzutek dojechał parę po 10. Wystartowaliśmy Berlinkiem, przez przejazd kolejowy, przecięliśmy asfalt Widoradz-Ruda i udaliśmy się polną ul. Czereśniową na Wierzglaz. W Wierzglesie był 1P, co też uczyniliśmy pod lasem na wysokości Kraszkowic. Tu chłopaki zaczęli brykać:
Po udanym podpięciu wszystkiego ruszyliśmy dalej, na Kochlew. Wyjechaliśmy na asfalt, którym dotarliśmy do Krzeczowa.
Nasz forumowy minister ds. drogownictwa i infrastruktury jako jedyny może jeździć lewą stroną (zbieramy głosy dla Stefana, on wprowadzi lewostronny ruch).
Przebiliśmy się przez most w Krzeczowie i za mostem w stronę kościoła udaliśmy się na Kamion.
Dotarliśmy do pięknego wąwozu - na szczęście było po deszczu, więc jako tako mało sypało się kur... pierd... chu... i tego typu epitetów przy wprowadzaniu rowerów przez niektórych :)
Górka naprawdę niczego sobie,
bo za chwilę każdemu przysadka mózgowa trzaskała o potylicę z racji podniesionego ciśnienia.
Jaro tak cisnął pod tę górkę wąwozem, że aż mu się sosna i dwie brzozy wkręciły w koło i rozsadziły błotnik. Niestety nie miał ubezpieczenia, więc na policję i do nadleśnictwa dzwonić odradziliśmy.
W drodze na Kamion do punktu 2P niektórym wykręcało nogi.
Po pokonaniu 2P w Toporowie ruszyliśmy curik nach Kamion, bo Jarek mnie zdenerwował. Pokazałem mu piękną góreczkę, którą też notabene sam podjechałem, na co kolega Jaro jak zwykle z chodaka leciał.
Zresztą nie sam, bo z Dawidem :)
Po pokonaniu jakże pięknej i wykończajacej górki ruszyliśmy w stronę Ogrobli.
Zagadani zorientowaliśmy się, że Jaro gdzieś nam się zgubił, więc stanęliśmy i czekaliśmy.
Po jakiejś dłuższej chwili ujrzeliśmy coś czerwonego między drzewami i jednocześnie do naszych uszu doszedł dźwięk pogwizdywania. A to sobie Jaruś pogwizdywał, jak czajniczek :)
Cały czas Masakra była z przodu, Stefan obserwował za to stan dróg i poboczy.
Ja oczywiście poczekałem na Jarka i razem z nim zamykaliśmy peleton wjeżdżając na Ogroble. Ucieszyliśmy się, bo poznaliśmy nową koleżankę, niestety nie chciała dać się ujeździć, chociaż Jaro próbował.
Po dotarciu do Przywozu i ruszeniu na Łaszew wyprzedził mnie najpierw kitor a potem jego zębatka z wózka od przerzutek. Najpierw myślał, że żartuję, ale za krótką chwilę jednak nie mógł wrzucić ani zrzucić biegu :) No to naprawiamy :)
Po uporaniu się z przerzutkami ruszyliśmy w końcu i dogoniliśmy czekający i marznący początek. Dobiliśmy się do Łaszewa, tym razem na 1K, z którego też ruszyliśmy żwirówką na Pątnów.
Po pokonaniu Pątnowskich zawijasów dotarliśmy do sławetnej piekarni do naszego forumowego Ryngolca.
Obżarliśmy się po raz kolejny pizzerkami, ciepluteńkimi i pysznymi tak, że oczy jeszcze jadły, a żołądek już nie mógł.
Po strzeleniu pamiątkowej foty odpoczęliśmy jeszcze chwilę.
Po wizytacji i spałaszowaniu połowy zapasów Romka ruszyliśmy w stronę Kamionki, do której zresztą nie dojechawszy skręciliśmy w las
i równolegle do torów dojechaliśmy do trasy BM, którą to prawie wróciliśmy na Wieluń,
jednak przed cmentarzem odbiliśmy na naszą idealną ścieżkę rowerową prowadzącą przez Rudzkie góry.
Tak oto skończyliśmy kolejny rajd forumowy perłowym szlakiem :)
Ale po kolei: obudził mnie po 9 Dawid prosząc o prognozę pogody, więc podesłałem. Miało nie padać i tak też się utrzymywało. Następnie zadzwonił przed 10 Stefan z pytaniem, czy już wyruszyłem, bo chciał, żebym mu zajrzał w rower. Kiedy zobaczyłem, jakim szrotem Stefan chce z nami jechać, z łezką w oku wyciągnąłem mu z garażu lśniący, piękny czerwony MTB panterki. Potem to już ryczałem, jak go odbierałem, ale do rzeczy.
Hakę Stefana schowałem do garażu, umówiłem się, że 5zł za dzień przechowania tego złoma oraz za każdy kilometr na rowerze panterki płaci 80gr. Podjechaliśmy pod Sedal, po drodze zgarniając mistera MASAKRĘ. Za chwilę dojechał Jaro i Dawid. Kitor po regulacji (jak się później okaże lichej jednak) swoich przerzutek dojechał parę po 10. Wystartowaliśmy Berlinkiem, przez przejazd kolejowy, przecięliśmy asfalt Widoradz-Ruda i udaliśmy się polną ul. Czereśniową na Wierzglaz. W Wierzglesie był 1P, co też uczyniliśmy pod lasem na wysokości Kraszkowic. Tu chłopaki zaczęli brykać:
Po udanym podpięciu wszystkiego ruszyliśmy dalej, na Kochlew. Wyjechaliśmy na asfalt, którym dotarliśmy do Krzeczowa.
Nasz forumowy minister ds. drogownictwa i infrastruktury jako jedyny może jeździć lewą stroną (zbieramy głosy dla Stefana, on wprowadzi lewostronny ruch).
Przebiliśmy się przez most w Krzeczowie i za mostem w stronę kościoła udaliśmy się na Kamion.
Dotarliśmy do pięknego wąwozu - na szczęście było po deszczu, więc jako tako mało sypało się kur... pierd... chu... i tego typu epitetów przy wprowadzaniu rowerów przez niektórych :)
Górka naprawdę niczego sobie,
bo za chwilę każdemu przysadka mózgowa trzaskała o potylicę z racji podniesionego ciśnienia.
Jaro tak cisnął pod tę górkę wąwozem, że aż mu się sosna i dwie brzozy wkręciły w koło i rozsadziły błotnik. Niestety nie miał ubezpieczenia, więc na policję i do nadleśnictwa dzwonić odradziliśmy.
W drodze na Kamion do punktu 2P niektórym wykręcało nogi.
Po pokonaniu 2P w Toporowie ruszyliśmy curik nach Kamion, bo Jarek mnie zdenerwował. Pokazałem mu piękną góreczkę, którą też notabene sam podjechałem, na co kolega Jaro jak zwykle z chodaka leciał.
Zresztą nie sam, bo z Dawidem :)
Po pokonaniu jakże pięknej i wykończajacej górki ruszyliśmy w stronę Ogrobli.
Zagadani zorientowaliśmy się, że Jaro gdzieś nam się zgubił, więc stanęliśmy i czekaliśmy.
Po jakiejś dłuższej chwili ujrzeliśmy coś czerwonego między drzewami i jednocześnie do naszych uszu doszedł dźwięk pogwizdywania. A to sobie Jaruś pogwizdywał, jak czajniczek :)
Cały czas Masakra była z przodu, Stefan obserwował za to stan dróg i poboczy.
Ja oczywiście poczekałem na Jarka i razem z nim zamykaliśmy peleton wjeżdżając na Ogroble. Ucieszyliśmy się, bo poznaliśmy nową koleżankę, niestety nie chciała dać się ujeździć, chociaż Jaro próbował.
Po dotarciu do Przywozu i ruszeniu na Łaszew wyprzedził mnie najpierw kitor a potem jego zębatka z wózka od przerzutek. Najpierw myślał, że żartuję, ale za krótką chwilę jednak nie mógł wrzucić ani zrzucić biegu :) No to naprawiamy :)
Po uporaniu się z przerzutkami ruszyliśmy w końcu i dogoniliśmy czekający i marznący początek. Dobiliśmy się do Łaszewa, tym razem na 1K, z którego też ruszyliśmy żwirówką na Pątnów.
Po pokonaniu Pątnowskich zawijasów dotarliśmy do sławetnej piekarni do naszego forumowego Ryngolca.
Obżarliśmy się po raz kolejny pizzerkami, ciepluteńkimi i pysznymi tak, że oczy jeszcze jadły, a żołądek już nie mógł.
Po strzeleniu pamiątkowej foty odpoczęliśmy jeszcze chwilę.
Po wizytacji i spałaszowaniu połowy zapasów Romka ruszyliśmy w stronę Kamionki, do której zresztą nie dojechawszy skręciliśmy w las
i równolegle do torów dojechaliśmy do trasy BM, którą to prawie wróciliśmy na Wieluń,
jednak przed cmentarzem odbiliśmy na naszą idealną ścieżkę rowerową prowadzącą przez Rudzkie góry.
Tak oto skończyliśmy kolejny rajd forumowy perłowym szlakiem :)